O rewolucji
Rewolucja, wg jej apologetów jest potrzebna po to aby rozpuścić wartości, zniszczyć to, co spaja społeczeństwa, aby wykreować magmę, którą potencjalnie łatwo będzie można prowadzić i kształtować (jej kręgosłup będzie bowiem już wyseparowany). Wynika to z prostego faktu, neokomuniści nauczyli się, że większość, wypracowująca dobrobyt jest potrzebna, jednak jest to tylko większość ilościowa, większością jakościową są zarządcy, postępowa mniejszość, dyktująca zasady, prawa i normy. I mimo, że to większość ma wystarczającą siłę by samemu kształtować swoją rzeczywistość, to im bardziej rozmyte, czy ośmieszone będą jej wartości, tym bardziej rozlany i w rezultacie słaby będzie jej komunikat i tym bliżej będzie jej do stada owiec. Owce, jak to owce - łatwo wodzi się za nos (celowo stosuję tutaj dehumanizację, także tego...). Marcuse zauważył, że siła nie zależy od liczebności grupy, a od siły jej przekonań, etosu.
Ten rozwlekły i miejscami chaotyczny nawis teorii jest naprawdę ważny - dlatego zależało mi aby w miare dokładnie go opisać. Wspomniane wyżej teorie, mogą pozornie wydawać się nieszkodliwe. Mogą jednak posłużyć do zrozumienia konstruktów, jakie serwowane są nam przez mainstreamowe media, które kształtują przestrzeń publiczną, wyjaśniają także kreację różnego rodzaju pojęć i przekonań masowych. Dzieje się tak między innymi za sprawą pojęć społecznego dyskursu i negocjowanej prawdy, gdzie prawda miałaby być wspólnie wypracowywana – czujecie co się dzieje kiedy wyrazista mniejszość będzie zmagać się z deprecjonowaną i rozmemłaną, wielogłosową większością? Wiadomo czyje będzie na wierzchu...
Gdyby ktoś nie wiedział o co tu chodzi… Pokazuję i objaśniam. Tak jak wspomniałem wcześniej, chodzi o rząd dusz, podporządkowany zasadom kreowanym przez mniejszość.
Hardcore, człowiek z wartościami i zasadami
Popatrzmy na sytuację, jaka krąży po Europie… Stopniowo rozmywane są społeczeństwa oparte na pierwiastku narodowym, buduje się coraz bardziej zawikłane koncepcje rodziny, negocjuje się nawet tak pierwotne rzeczy jak płeć, poprawność polityczna zamyka usta dziennikarzom, a w imię wyrównywania szans równa się w dół. Wypłukiwane są wartości, przez co społeczeństwa są co raz bardziej miękkie i powolne, gasną instynkty i zwinność. I nie ma tu wszystkich potęg starej Europy połączonych w świętej nagonce przeciw temu widmu. (żarcik).
Ale to tylko jedna strona gry… Powiecie nie, to nie do wiary – cóż zobaczcie, kto siedzi w głównych instytutach społecznych, czym jest Parlament Europejski, i czy aby nie realizuje utopii Altiero Spinelliego?
Ta europejska praca na żywym organizmie w rezultacie potrzebuje elementu zewnętrznego. O ile płeć można negocjować uregulowaniami instytucjonalnymi wspieranymi przez przekaz w głównym nurcie kultury, o tyle z wartościami narodowymi - póki nie wypracuje się wspólnoty federalnej jest trudniej. Teoria głosi, że rozproszenie pierwiastka narodowego może wywołać społeczeństwo multikulturalne.
Zastanówmy się jednak, co stanie się jeśli teoria okaże się błędna w szczególe? Otóż, jaki jest możliwy scenariusz gdy imigranci nie będą się integrować, co więcej stworzą aktywną wyróżniającą się mniejszość – taka mniejszość także będzie miała charakter rewolucyjny… Rozumiecie o co chodzi? Konflikt jest nieunikniony i jak powiedział pewien filozof w buduarze: raz puszczone ciało będzie puszczać się samo. Jesteśmy tego świadkami, rzecz dzieje się jednak aksamitnie, żeby nie powiedzieć zamszowo.
A teraz odpowiedzmy sobie, co się dzieje kiedy dwie strony wojujące, a prezentujące odmienne wartości będą egzystować na tym samym terenie?
Wydaje się, że kluczem byłaby tu obrona tradycyjnych wartości naszej cywilizacji, tej instynktownej reakcji nie spodziewajmy się po instytucjach i politykierach – jeśli coś pójdzie nie tak, te tłuste koty pierwsze dadzą dyla, oni też żywotnie są zainteresowani utrzymaniem swojego dominium - nie zapominajmy, że to właśnie ta mniejszość czerpie profit ze stanu rzeczy…
Właśnie dlatego Przygotowany powinien być hardkorem. Mieć wartości nie tylko na zewnątrz, jak zwierzę pozbawione szkieletu, lecz w środku. Niezniszczalny kręgosłup trzymający w pionie każdego dnia. Tymi wartościami nie ma, co się afiszować. Trzeba nimi żyć, trzeba robić swoje. Jeśli zwykli ludzie będą hardkorami - kto wie, może da się uniknąć najgorszego? Wszystkim nam tego życzę…
Pozdrawiam i na nasłuchu…
Szarak