Przebieg operacji
Linia czasu operacji nie jest w pełni czytelna, wedle odtajnionych dokumentów CIA, rosyjski emigrant, fizyk pracujący w Arzamas-16 (Всероссийский научно-исследовательский институт экспериментальной физики) który ostatecznie był łącznikiem w operacji, został zwerbowany jako defektor, już w sierpniu 1994 roku. Traktowano go jako „wrażliwe źródło” z potencjałem do wykorzystania w nieokreślonej tajnej operacji – nie ze wg na to, że był dobrze przygotowany operacyjnie, tylko ze względu na zaplecze intelektualne, nawet mimo jego ciągłych roszczeń finansowych i tego, że „był znanym problemem z obsługą ze względu na jego wymagającą i apodyktyczną naturę” (Risen 2006, rdz 9)
Sprawa na produkcję miała trafić we wrześniu 1996, [tutaj pytanie, czy do werbunku doszło przed utworzeniem sprawy zaś M. był zachowany jako źródło do tej konkretnej operacji? Określono go bowiem iż będzie użyteczny „in the (podkreślenie na potrzeby materiału – the sugeruje iż mówi się o czymś konkretnym, nie ogólnym) high-priority covert-action operation”] Rosjanin otrzymał pseudonim Merlin i był wynagradzany kwotami od 5000 do 6000 $ miesięcznie, plus udokumentowane koszty działania.
Nie jest jasne, czy istnieje możliwość, przy tej ilości defektorów, jaka była transferowana przy okazji CTRP, iż zainstalowano oficerów na pozycji N, lub obsługiwane przez Rosjan osobowe źródła informacji? Czy możliwy jest związek Merlina z wywiadem trzeciej strony, jakiej? Merlin mógł także nigdy nie być defektorem.
Operacja nabrała tempa w listopadzie 1998. Wtedy po raz pierwszy przedstawiono Merlinowi oczekiwania względem jego roli w operacji, oraz rysunki techniczne i dokumentację projektową, na bazie której operacja miała być realizowana.
Jego podróż do San Francisco, oraz pobyt w ekskluzywnym hotelu Sonoma Country (a także rachunki za wszystkie atrakcje) finansowane były z budżetu Agencji. Tam przedstawiono mu zarys jego zadania i oczekiwania względem jego roli. Rosjanin był bardzo zaniepokojony, przekonano go jednak o tym, iż zadanie ma charakter gry wywiadowczej.
To jednak nie uspokoiło jego podejrzliwości – przeglądając plany dobrze wiedział z czym ma do czynienia. Co więcej (wg doniesienia Riesena, ale nie wg danych procesowych) zauważył błędy w dokumentacji, co zgłosił. (Uwaga: nie ma pewności, czy w tym czasie miał kontakt z ostateczną wersją dokumentacji) Jednocześnie zwrócił uwagę na to, że dokumentacja opracowywana przez rosyjskich naukowców, powinna być raczej sporządzona po rosyjsku niż angielsku, co zignorowano. Nikt z obecnych nie był zaskoczony faktem wykrycia błędów, nikt też nie wyjaśnił mu przyczyn. Oficer prowadzący Merlina (Sterling), podczas przerwy skonsultował ten fakt drugim oficerem (prawdopodobnie Robertem (Bobem) S): „On nie powinien tego zauważyć, nie powinien wiedzieć o błędach”. Na co uzyskał odpowiedź „Nic się nie martw, to nie ma znaczenia”.
Po tym spotkaniu rozpoczął się metodyczny trening, przygotowujący Merlina do podjęcia zadania.
Jego zadaniem było zalegendować się jako osoba gotowa do wszelkiej współpracy, z motywacją w postaci korzyści materialnej, taką rolę przyjął.
W celu podjęcia próby dotarcia do osób decyzyjnych, Merlin wysyłał dziesiątki mali do naukowców, dyplomatów i wpływowych Irańczyków, w których tłumaczył iż jest w posiadaniu informacji, które mogą okazać się istotne dla państwa, prosząc o kontakt. Wiadomości były zredagowane w taki sposób aby wzbudzały zainteresowanie, jednak nie ujawniały zbyt wielu informacji. Działał bez osłony.
Merlin brał udział w konferencjach i sympozjach naukowych, często po prostu stał w bliskim otoczeniu naukowców irańskich – chodziło o to by koniec końców zaczął być przez nich rozpoznawany. Nie było to z resztą nic nadzwyczajnego, gdyż, co zaznaczyłem we wstępie od lat 70 Rosja prowadziła wspólne przedsięwzięcia z Iranem, a ich pracownicy częstokroć działali razem.
Zbierał wizytówki, kontakty a później dalej wysyłał maile, mając jednak odniesienie do wcześniejszej relacji, i ciepły kontakt. Ostatecznie udało mu się dotrzeć do obiecującego kontaktu operacyjnego, profesora fizyki z Teheranu. Wciąż, mimo zabiegów jednak strona Irańska sugerowała , że nie rozumie co Merlin ma do zaoferowania, zaistniała jednak relacja, która mogła być wykorzystana w uwiarygodnieniu Merlina – miał kontakt na uniwersytecie w Teheranie, powołanie się na ten kontakt mogło wprost doprowadzić go do właściwych ludzi.
Kiedy pozyskano informację, że irański kontakt operacyjny Merlina będzie odbywał podróż do Wiednia, z wizytą w IAEA (International Atomic Energy Agency - IAEA), ciała powołanego jak na ironię miedzy innymi po to aby zapobiegać rozprzestrzenianiu się technologii jądrowej, zaaranżowano podróż Merlina, jego zadaniem był kontakt albo z naukowcem, albo z irańskim ambasadorem przy IAEA (Iranian Subject 1 i 2).
Merlin także i tutaj nie miał dodatkowego wsparcia i osłony, Langley podjęło decyzję także o tym by nie powiadamiać stacji we Wiedniu. Był to zabieg uwiarygadniający elementy legendy, sugerujący, że Merlin jest tym za kogo się podaje – amatorem.
Kolejnym elementem legendy miało być źródło z którego pozyskał plany TBA-480 (który w uproszczeniu możemy nazwać zapalnikiem sferycznym, odpalającym ładunek głowicy, dzięki implozji, którą był zdolny wywołać), czyli Arzamas 16 - miał podać, że przekazał mu je inny defektor, który uciekł zabierając je ze sobą, jako źródło potencjalnego zabezpieczenia finansowego. Merlin był poinformowany także aby nie ukrywać o sobie żadnych informacji – włącznie z tym, że mieszka w USA.
Merlin nie ufał Agencji, wielokrotnie zgłaszał, że czuje się zagrożony, zaczął odmawiać wykorzystywania prawdziwego imienia i nazwiska w kontaktach. Zwrócił uwagę, że dwukrotnie próbowano mu się włamać do skrzynki hotmail/AOL. Sygnalizował, że boi się namierzenia. Jego lęk był na tyle duży, że w lutym 1999 zagroził wycofaniem się.
W styczniu 2000, czyli tuż przed finalizacją we Wiedniu znów zagroził wycofaniem się opuścił spotkanie i oddalił się. Kiedy później pytano go, czy powodem jest lęk przed spotkaniem z Irańczykami, nie zaprzeczył (Porter 2015). Jednocześnie z podejmowaniem czynności unikowych, które w jego ocenie miały zapewnić bezpieczeństwo rodzinie, a które nie były częścią zadania, Merlin zdecydował się poinformować o sprawie żonę. Fakt ten zgłosił. Mimo tego operacja była kontynuowana. Istnieje możliwość, że żona Merlina była prowadzona i za jej sprawą trzymano go na kontakcie, prowadząc w kierunku realizacji zadania – była ona uczestnikiem części podróży, pojawia się także na liście transzy wypłacanych przez CIA.
Przed podróżą do Wiednia przekazano mu instrukcje, oraz zaklejoną kopertę, z zadaniem przekazania jej tak by dotarła w ręce Irańczyków. Świadomy błędów, które zauważył i mający wątpliwości co do intencji CIA, zdecydował się otworzyć kopertę i dołączyć do niej list, w którym zwrócił uwagę na to, że przekazana dokumentacja zawiera błędy. Fakt odstępstwa od instrukcji także zgłosił prowadzącemu. Podjął próbę doręczenia, o 8 rano stawił się przy budynku Heinestrasse 19, próba się nie powiodła ze wg na to, że z nieznanych przyczyn placówka była zamknięta.
Kolejnego dnia znów nie udało mu się doręczyć dokumentów, wrócił wieczorem lecz znów nie mógł podjąć kontaktu. Zdecydował się więc wyczekać i przekazać dokumenty poprzez skrzynkę pocztową.
„O 1:30 zdołałem dostać się za bramę. Były tam dwie skrzynki jedna po lewej stronie na korespondencję pocztową (nie mogłem jej otworzyć nie posiadając klucza), i drugą na wewnętrznych drzwiach do biura. Ta druga pozwalała w łatwy sposób wrzucić dokumenty, jednocześnie pozostając zamkniętą na klucz. […] umieściłem dokumenty wewnątrz skrzynki […] zasłoniłem je starą gazetą aby nie zainteresowały nikogo przypadkowego, jednak w mojej ocenie, gdyby ktoś chciał mógłby je ze skrzynki podjąć, nie miałem jednak wyboru”.
Zdołał oddalić się niezauważony ani przez służby austriackie, ani wywiad Iranu.
Agencja ponownie zignorowała błąd w realizacji zadania i realną utratę kontroli nad materiałem. Xo więcej, ignorowane były także uwagi prowadzących, iż Merlin nie jest w stanie poprawnie i ściśle wykonać nawet najprostszych instrukcji. Operacja trwała.
Kontrolę odbioru zrealizowano pośrednio poprzez NSA i nasłuch elektroniczny. Zebrano informacje o planowanych podróżach, ruchu telefonicznym, NSA miała także złamane kody Ministerstwa Wywiadu i Bezpieczeństwa Iranu. Wniosek o podjęciu danych określono na podstawie rezerwacji lotniczych, i powrotu oficjeli do Iranu.
Dokumenty wraz z informacją o tym, że zawierają błędy zostały przekazane. CPD (CIA’s Counter-Proliferation Division, komórka odpowiedzialna za operację) określiła status operacji słowami: „Irańczycy Połknęli Inicjującą Przynętę”, ta sama notka zawiera informację, iż jest to „dobry początek”. Jeszcze w kwietniu 2000 roku, planowano wykorzystanie Merlina przy kolejnej podobnej operacji (notatka z 5 kwietnia 2000), co miało miejsce w 2003 roku.