Black out - przebieg
Teoretycznie, pozwólmy sobie pofantazjować o przebiegu takiego masowego, apokaliptycznego black outu.
Jak to może wyglądać?
Z perspektywy konsumenta elektryczności i dóbr jakie za nią idą, problem wyglądać będzie mniej więcej tak:
1/ gasną światła, nie ma elektryczności
2/ bardzo szybko siada łączność komórkowa, gdyż nie każdy BTS (czyli stacja bazowa telefonii komórkowej) ma zasilanie zaprojektowane na podtrzymanie usług, czasem chodzi tylko o bezpieczne „zaparkowanie” takiej stacji. W rezultacie ilość stacji obsługujących „komórki” (czyli obszary kryte zasięgiem) spada. Mała liczba stacji obsługująca niezmienną ilość użytkowników (bo upraszczając to stacja szuka telefonu a nie telefon stacji) doprowadzi do przeciążenia – starsi użytkownicy telefonii mogą sobie przypomnieć sprawność sieci podczas imprez sylwestrowych jeszcze kilka lata temu – zasięg jest, ale ustanowienie połączenia niemożliwe, względnie, będą priorytety.
3/ jeżeli mamy do czynienia z black outem w makro skali, wysiądzie najprawdopodobniej także telefonia stacjonarna (jakkolwiek to odrębna sieć, ale ona też musi mieć swój prąd). A swoją drogą, widział ktoś gdzieś budki telefoniczne? – o sprzedaży poza kraj infrastruktury telekom nie będę pisał, pomysłodawcy i uczestnicy powinni być roztsrzelani, lub co najmniej doznać powikłań po operacji serca. Ale do wątku, porównując choćby z Niemcami mamy rewelacyjną jakość telefonii komórkowej, natomiast krytyczna infrastruktura stacjonarna u nas leży i nawet już nie kwiczy.
4/ Zaraz po tym zastygnie internet, nie będą działać komunikatory, facebook, insta, twitter czy inne tiktoki – dla niektórych ten moment już wyznacza początek apokalipsy.
5/ Na szczęście będzie działać radio… Ale znów najpewniej nie będzie to UKF (który wymaga wielu rozgłośni w różnych częściach kraju), tylko radio nadawane na LW (jak Program 1 Polskiego Radia).
Tutaj mamy dwa problemy, mikro i makro.
Makro jest taki, czy na taki scenariusz kryzysowy jest przygotowane państwo, np. czy zaplanowano jakieś rezerwy paliwowe i generatory aby rozgłośnia mogła nadawać ogólnopolskie komunikaty? Jak długo może to robić? Jak wyglądają procedury, gdzie ich szukać? W sumie na to nie mamy wpływu, ale miło byłoby wiedzieć że jest miejsce do którego można się odwołać.
Poziom mikro – czyli, czy ja mam odbiornik umożliwiający odbiór w paśmie LW 225 kHz? Czy mamy jakieś urządzenie nasłuchowe? To możemy zabezpieczyć już dziś, na to mamy wpływ.
Kolejne problemy to już wynik braku elektryczności, w skrócie to brak ciepła w mieszkaniach, brak wody, problemy higieniczne (np. nieczystości i ścieki), brak dostaw, a w rezultacie problemy związane z bezpieczeństwem (np. grabieże i inne incydenty bezpieczeństwa)
Bardzo ważnym aspektem będzie zorientowanie się, czy brak elektryczności ma charakter lokalny, czy jest szerszy.
Black out - odtworzenie stanu
No i aspekt rezyliencji, czyli zdolności do odtworzenia stanu.
Pytanie o to jak szybko sieć będzie w stanie „się podnieść” to pytanie do specjalistów. W różnego rodzaju komunikatach z innych krajów (Austria, Niemcy, Norwegia), zalecane jest aby ludność posiadała zasoby umożliwiające przetrzymanie dwóch tygodni.
Drugie pytanie to na ile stabilne będzie to odtworzenie? Na ile wystarczające będą zasoby do takiego otworzenia? Czy w ogóle w oparciu o infrastrukturę wewnętrzną jest możliwe odtworzenie? (Większość elektrowni potrzebuje prądu aby wznowić produkcję)
Proces można podzielić na III fazy, uwaga, terminy podaję szacunkowe, na podstawie artykułów, wpisów i innych informacji z sieci, wklejam pierwszy lepszy:
I - wznowienie usług w elektrowniach i sprawdzenie sieci (około tygodnia)***
II - odbudowa systemów telekomunikacyjnych (niewyszacowane, kilka dni)
W obu wypadkach w grę może wchodzić uszkodzenie fizyczne, uszkodzenia sprzętu oraz uszkodzenia logiczne.
III - faza wznowienia produkcji i łańcuchów dostaw
To co będzie działo się w okresie między II a końcem III fazy jest krytyczne. Bo jeżeli ludność będzie nieprzygotowana, braki, pragnienie i głód wyciągną z nas wiele zła.
Większość ludzi nie myśli o zapasach, nie ma też zapasów pozwalających utrzymać się dłużej niż 2-4 dni. Nie znam badań w Polsce na ten temat. Żyjemy w czasach przywilejów, do naszych domów dociera ciepło, mamy wodę, elektryczność, żywność produkowaną przez kogoś innego niż my sami, mamy ludzi, którzy strzegą naszego bezpieczeństwa etc. Traktujemy to jako coś co się należy, co jest i będzie zawsze. A to jest przywilej.
W momencie gdy stan okaże się niebezpieczny lub niestabilny, ci wszyscy ludzie, którzy odpowiadają za dostarczenie tych przywilejów, nie stawią się do pracy bo zajmą się chronieniem swoich bliskich – nie będzie miał kto naprawić sieci, skoro inżynier będzie szukał kawałka chleba dla dziecka, nie będzie miał kto zapewnić bezpieczeństwo skoro policjanci będą przy swoich rodzinach, nikt też nie pomoże medycznie – wszystko to pogłębi problem a punktem wyjścia był w sumie kontrolowalny przez obywatela brak zapasów, brak przygotowań, które każdy, na miarę swoich zasobów, może zrobić!
Te przygotowania obejmują także umiejętności np. udzielenia sobie pierwszej pomocy. Jeżeli będziemy zmuszeni improwizować, to znaczy że nie byliśmy przygotowani - warto pomyśleć o przeszkoleniu tego typu - może przydać się w naprawdę wielu sytuacjach.
W tym właśnie leży poważny i rzeczywisty problem, że przygotowania to nie tylko państwo, nie tylko obowiązki państwa i prawa obywateli ale także obowiązki i odpowiedzialność obywateli wobec państwa i siebie.
Raz jeszcze, jeżeli obywatele będą przygotowani, będą wzajemnie sobie pomagać – problem nie będzie eskalował przez jakiś czas, a ten czas może być kluczowy do restartu, bo ludzie którzy nie będą musieli walczyć o przetrwanie będą mogli skupić się na pracy nad usunięciem problemu.
To brzmi fatalistycznie, ale tak naprawdę nie jest niczym strasznym - jest czymś, czym można zarządzać, co można kontrolować. Piszę o tym tak rozwlekle ii w sposób eksponujący najczarniejszą z czarnych wizję, tylko dlatego by choćby z grubsza pokazać, czego można się spodziewać, bo "spodziewanie się" umożliwi przygotowanie.
Kiedy te dwa lata temu pisałem o wirusie, niestety moje czarne scenariusze się sprawdziły – więc tym razem nie będę snuł takich, a zamiast tego poprzestanę na prostej radzie (nota bene, którą radziłem i wtedy):
Spokój, tylko spokój może nas uratować :)
Zadbajmy więc by nie był to freak out, kiedy wszystkim odbija szajba, panika powoduje pochopne, często chaotyczne a nawet błędne i przeciwskuteczne decyzje, które później na siłę są uzasadniane (bo albo decydenta zabiłby dysonans podecyzyjny, albo widmo odpowiedzialności).
Tak naprawdę istnieje inny scenariusz, w mojej ocenie bardziej prawdopodobny, pokazały nam go może czasem głupie, ale niezaprzeczalnie praktyczne, Stany Zjednoczone – w ich słowniku funkcjonuje pojęcie brown out’u.